Następnego ranka obudziły mnie promienie słońca padające przez okno w dachu na moją twarz. Lubiłam budzić się w ten sposób. Po pięciu minutach jednak wstałam, ubrałam się i poszłam do łazienki. Lekki makijaż spowodował, że mogłam spojrzeć w lustro i nie popsuć sobie tego cudownego dnia. Dziś ostatni raz wejdę do liceum. Byłam szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Nagle usłyszałam mój telefon. Nie wiedziałam kto może się do mnie dobijać. Był to sms od Oli:
Gdzie ty jesteś? Dziewczyno za 10 minut rozdanie świadectw?! Dlaczego Ciebie jeszcze nie ma w szkole?
- Co?! - pomyślałam i zerknęłam na zegar wiszący wiszący nad drzwiami. - 9 : 45 ?! Jakim cudem?! Teraz to nie zdąrzę na akademię! - zaczęłam panikować. Najszczęśliwszy dzień mojego życia rozpoczynał się dość ciekawie.
- Czemu krzyczysz? - spytałam mama.
- Zaspałam. Za chwilę Akademia.
- To było do przewidzenia - uśmiechnęła się w moją stronę - podwiozę Cię.
- Dzięki, tylko szybko
- Już już.
Po krótkim czasie znalazłyśmy się pod szkołą. Na boisku było jeszcze wiele osób.
- Może jeszcze nie zaczęli? - pomyślałam. W tym tłumie rozpoznałam moją przyjaciółkę.
- Już jestem! - przywitałam się. - Dzięki za wiadomość. Pewnie gdyby nie ty to bym się spóźniła.
- Nie ma za co - odparła.
Nie mogłyśmy już dłużej rozmawiać, bo z głośników rozległ się głos dyrektora:
Witam wszystkich absolwentów rocznika 2012 na uroczystym rozdaniu dyplomów ukończenia szkoły. W tym szczególnym dniu cieszę się razem z Wami. Chciałbym pogratulować każdemu z osobna wytrwania w naszej szkole. Z pewnością nie było to proste zadanie, ale daliście radę. Nie będę przedłużał więc przystąpmy do części oficjalnej. Na środek zapraszam uczennicę, która ukończyła nasze liceum z najwyższą średnią. Zapraszam Julię Marszałek.
Teraz to się zdziwiłam. Nie uczyłam się aż tak dobrze, żeby być nazwana najlepszą. To było do mnie nie podobne.
- No idź tam - ocuciła mnie Oli
Wstałam i pośpiesznie udałam się w stronę dyrektora. On podał mi rękę i powiedział:
- Gratuluję Julio
Uśmiechnęłam się i odebrałam mój dyplom z jakże gustowną czerwono-białą wstążką. Odwróciłam się na pięcie i udałam w stronę mojego miejsca. Reszta uroczystości minęła szybko. Wszyscy otrzymali dyplomy, dyrektor nas pożegnał i rozeszliśmy się do domów.
- To za 3 godziny u ciebie - przypomniała mi Oli.
- Tak jasne - odpowiedziałam i podbiegłam w stronę samochodu mojej mamy.
- Gratuluję kochanie - powiedziałam mama
- Dzięki i żebym nie zapomniała Oli będzie u mnie za 3 godziny. Masz coś w lodówce nie?
- Jasne, że tak.
Po powrocie do domu, czas minął mi szybko. Nawet nie wiem kiedy zleciało się to kilka godzin. Ogarnęłam cały dom i usiadłam w fotelu przed telewizorem. Gdy chciałam go włączyć usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Hej Oli. Wchodź. - zaprosiłam ją. Poszłyśmy do mojego pokoju. Leżałyśmy na moim łóżku wspominając czasy, które są już przeszłością. Z tych tematów przeszłyśmy na nieco lżejsze.
- Co to? - spytała Oli dostrzegając moją gazetę.
- Taka tam gazetka. Kupiłam, bo mi się nudziło kilka dni temu.
Zaczęła ją przeglądać. Zatrzymała się na jednej ze stron. Zaciekawiło mnie co ona tam tak zaciekle czyta.
One Direction - nowe odkrycie brytyjskiego programu X - Factor. - przeczytałam.
- No co?! - spojrzała na mnie. - Ciacha z tych chłopaków to się zainteresowałam. Tylko napewno ich nigdy nie poznam. Są z Londynu. Tereny nie osiągalne. - powiedziała ze smutkiem.
- Zaraz zaraz Londyn?- zaciekawiłam się. - Oli muszę ci coś powiedzieć. - oznajmiłam poważnym głosem.
Przyjaciółka spojrzała na mnie pytająco.
- Słucham
- Jutro lecę na stałe do Londynu. Przepraszam, że prędzej Ci tego nie powiedziałam.
- Ale jak to, jakim cudem, czemu? - moja przyjaciółka zmieszała się na te słowa.
- Pamiętasz jak mówiłam ci, że moi rodzice mają dla mnie niespodziankę?
- No tak - odpowiedziała.
- To właśnie jest ta niespodzianka.
Opowiedziałam czarnowłosej o bilecie i mieszkaniu. O tym, że tam będę pracować i w między czasie może chodzić na studia. Słuchała z uwagą i smutkiem. Mi też nie było do śmiechu. Jutro miałyśmy rozstać się na zawsze. Atmosfera na naszym przyjęciu zrobiła się smutna.
- Muszę lecieć do domu. Jest prawie 24 - powiedziała Oli.
- Przyjdziesz mnie pożegnać? - zapytałam. - Wylot jest o 10
- Jasne - odpowiedział i wyszła.
***
Kolejny dzień.
Dziś pogoda nie dopisywała. Niebo było zachmurzone. Zbierało się na deszcz. Zerknęłam na komórkę. Była 8:30. W pośpiechu wyszłam z łóżka i ogarnęłam się. Zeszłam na dół z moimi walizkami, które spakowałam wczoraj przed przyjściem Oli. W kuchni rodzice czekali na mnie przy śniadaniu.
- Twoje płatki - podała mi miseczkę mama.
- Wielkie dzięki - i zaczęłam chrupać. - Ile mamy jeszcze czasu do wyjazdu?
- Hmm... dom opuścimy za 3 minuty. - oznajmił tata i wyszedł na podwórze by schować moje bagaże do samochodu. Nawet nie zdziwił się na ich ilość.
Gdy chciałam wchodzić do samochodu, usłyszałam znajomy głos.
- Juli, czekaj. Nie pożegnasz się ze mną? - powiedziała Oli.
- Jasne, że tak. - uściskałyśmy się bardzo mocno.
- Nie zapomnij o mnie - powiedziała.
- Nigdy - i wsiadłam do samochodu.
Po pół godziny byliśmy na lotnisku. Odprawa poszła dość sprawnie. Najtrudniej było mi pożegnać się z rodzicami.
- Pa skarbie. Dbaj o siebie i dzwoń często - powiedziała mama. Przytuliła mnie mocno.
- Trzymaj się mała - pożegnał mnie tata.
Jeszcze raz ich uściskałam i wyruszyłam w drogę do samolotu. Odwróciłam się, machając w ich stronę.
Lot nie trwał długo. Było to zaletą. Im bliżej byłam Londynu tym bardziej nie mogłam się doczekać. W końcu odezwał się pilot:
Proszę zapiąć pasy. Lądujemy w Londynie.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wylądowaliśmy. Szybko opuściłam samolot, odebrałam moje bagaże i udałam się w kierunku postoju taksówek.
- Dzień Dobry - powiedziałam, ale kierowca tylko na mnie spojrzał. - Co ja powiedziałam? Julia obudź się to nie Polska - pomyślałam.
- Good Morning - ponownie zwróciłam się do kierowcy. Ten uśmiechnął się do mnie. Domyślił się pewnie, że nie jestem stąd. Od tej pory wiedziałam jedno : zawsze mów po angielsku. Wsiadłam do taxi i podałam dane mojego mieszkania. Kierowca po raz kolejny na mnie spojrzał. Teraz mówiłam w jego języku więc nie wiem o co mu chodziło. Postanowiłam nie zaprzątać sobie tym głowy. Mój nowy domek znajdował się 20 minut od lotniska. Blisko do centrum, do wszystkiego. Ucieszyło mnie to.
- Dziękuję - powiedziałam kierowcy. Odwróciłam się i zobaczyłam, że mieszkam w wielkim domu. Wyglądał jak willa.
- Dziwne - pomyślałam - Może tata pomylił adresy? - okazało się, że nie pomyłka. Klucze, które mi dał pasowały do zamka w drzwiach. Weszłam i oniemiałam z zachwytu. Moim oczom ukazało się pięknie i bogato wyposażone mieszkanie. Rozejrzałam się po nim. Znalazłam salon, kuchnię, 2 łazienki, kilka pokoi i moją sypialnię. Otworzyłam drzwi i weszłam. Moje walizki razem ze mną. Rozpakowałam się. Miałam teraz wielki pokój z wielką szafą, która pomimo moich ubrań przywiezionych z domu nadal wyglądała na pustą. Postanowiłam położyć się na łóżku. Było bardzo wygodne. Zamknęłam oczy, myślałam o dzisiejszym dniu, o tym domu i ogólnie o wszystkim. Stwierdziłam też, że za dużo myślę. W głowie zastanawiałam się co jutro będę robić. Same pozytywy mi się nasuwały. Zasnęłam, zmęczona lotem, rozpakowywaniem się, myśleniem i podróżą, ale szczęśliwa.
Drugi rozdział poszedł mi już lepiej :)
JEŚLI CZYTASZ, ZOSTAW KOMENTARZ =D
Gdzie ty jesteś? Dziewczyno za 10 minut rozdanie świadectw?! Dlaczego Ciebie jeszcze nie ma w szkole?
- Co?! - pomyślałam i zerknęłam na zegar wiszący wiszący nad drzwiami. - 9 : 45 ?! Jakim cudem?! Teraz to nie zdąrzę na akademię! - zaczęłam panikować. Najszczęśliwszy dzień mojego życia rozpoczynał się dość ciekawie.
- Czemu krzyczysz? - spytałam mama.
- Zaspałam. Za chwilę Akademia.
- To było do przewidzenia - uśmiechnęła się w moją stronę - podwiozę Cię.
- Dzięki, tylko szybko
- Już już.
Po krótkim czasie znalazłyśmy się pod szkołą. Na boisku było jeszcze wiele osób.
- Może jeszcze nie zaczęli? - pomyślałam. W tym tłumie rozpoznałam moją przyjaciółkę.
- Już jestem! - przywitałam się. - Dzięki za wiadomość. Pewnie gdyby nie ty to bym się spóźniła.
- Nie ma za co - odparła.
Nie mogłyśmy już dłużej rozmawiać, bo z głośników rozległ się głos dyrektora:
Witam wszystkich absolwentów rocznika 2012 na uroczystym rozdaniu dyplomów ukończenia szkoły. W tym szczególnym dniu cieszę się razem z Wami. Chciałbym pogratulować każdemu z osobna wytrwania w naszej szkole. Z pewnością nie było to proste zadanie, ale daliście radę. Nie będę przedłużał więc przystąpmy do części oficjalnej. Na środek zapraszam uczennicę, która ukończyła nasze liceum z najwyższą średnią. Zapraszam Julię Marszałek.
Teraz to się zdziwiłam. Nie uczyłam się aż tak dobrze, żeby być nazwana najlepszą. To było do mnie nie podobne.
- No idź tam - ocuciła mnie Oli
Wstałam i pośpiesznie udałam się w stronę dyrektora. On podał mi rękę i powiedział:
- Gratuluję Julio
Uśmiechnęłam się i odebrałam mój dyplom z jakże gustowną czerwono-białą wstążką. Odwróciłam się na pięcie i udałam w stronę mojego miejsca. Reszta uroczystości minęła szybko. Wszyscy otrzymali dyplomy, dyrektor nas pożegnał i rozeszliśmy się do domów.
- To za 3 godziny u ciebie - przypomniała mi Oli.
- Tak jasne - odpowiedziałam i podbiegłam w stronę samochodu mojej mamy.
- Gratuluję kochanie - powiedziałam mama
- Dzięki i żebym nie zapomniała Oli będzie u mnie za 3 godziny. Masz coś w lodówce nie?
- Jasne, że tak.
Po powrocie do domu, czas minął mi szybko. Nawet nie wiem kiedy zleciało się to kilka godzin. Ogarnęłam cały dom i usiadłam w fotelu przed telewizorem. Gdy chciałam go włączyć usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Hej Oli. Wchodź. - zaprosiłam ją. Poszłyśmy do mojego pokoju. Leżałyśmy na moim łóżku wspominając czasy, które są już przeszłością. Z tych tematów przeszłyśmy na nieco lżejsze.
- Co to? - spytała Oli dostrzegając moją gazetę.
- Taka tam gazetka. Kupiłam, bo mi się nudziło kilka dni temu.
Zaczęła ją przeglądać. Zatrzymała się na jednej ze stron. Zaciekawiło mnie co ona tam tak zaciekle czyta.
One Direction - nowe odkrycie brytyjskiego programu X - Factor. - przeczytałam.
- No co?! - spojrzała na mnie. - Ciacha z tych chłopaków to się zainteresowałam. Tylko napewno ich nigdy nie poznam. Są z Londynu. Tereny nie osiągalne. - powiedziała ze smutkiem.
- Zaraz zaraz Londyn?- zaciekawiłam się. - Oli muszę ci coś powiedzieć. - oznajmiłam poważnym głosem.
Przyjaciółka spojrzała na mnie pytająco.
- Słucham
- Jutro lecę na stałe do Londynu. Przepraszam, że prędzej Ci tego nie powiedziałam.
- Ale jak to, jakim cudem, czemu? - moja przyjaciółka zmieszała się na te słowa.
- Pamiętasz jak mówiłam ci, że moi rodzice mają dla mnie niespodziankę?
- No tak - odpowiedziała.
- To właśnie jest ta niespodzianka.
Opowiedziałam czarnowłosej o bilecie i mieszkaniu. O tym, że tam będę pracować i w między czasie może chodzić na studia. Słuchała z uwagą i smutkiem. Mi też nie było do śmiechu. Jutro miałyśmy rozstać się na zawsze. Atmosfera na naszym przyjęciu zrobiła się smutna.
- Muszę lecieć do domu. Jest prawie 24 - powiedziała Oli.
- Przyjdziesz mnie pożegnać? - zapytałam. - Wylot jest o 10
- Jasne - odpowiedział i wyszła.
***
Kolejny dzień.
Dziś pogoda nie dopisywała. Niebo było zachmurzone. Zbierało się na deszcz. Zerknęłam na komórkę. Była 8:30. W pośpiechu wyszłam z łóżka i ogarnęłam się. Zeszłam na dół z moimi walizkami, które spakowałam wczoraj przed przyjściem Oli. W kuchni rodzice czekali na mnie przy śniadaniu.
- Twoje płatki - podała mi miseczkę mama.
- Wielkie dzięki - i zaczęłam chrupać. - Ile mamy jeszcze czasu do wyjazdu?
- Hmm... dom opuścimy za 3 minuty. - oznajmił tata i wyszedł na podwórze by schować moje bagaże do samochodu. Nawet nie zdziwił się na ich ilość.
Gdy chciałam wchodzić do samochodu, usłyszałam znajomy głos.
- Juli, czekaj. Nie pożegnasz się ze mną? - powiedziała Oli.
- Jasne, że tak. - uściskałyśmy się bardzo mocno.
- Nie zapomnij o mnie - powiedziała.
- Nigdy - i wsiadłam do samochodu.
Po pół godziny byliśmy na lotnisku. Odprawa poszła dość sprawnie. Najtrudniej było mi pożegnać się z rodzicami.
- Pa skarbie. Dbaj o siebie i dzwoń często - powiedziała mama. Przytuliła mnie mocno.
- Trzymaj się mała - pożegnał mnie tata.
Jeszcze raz ich uściskałam i wyruszyłam w drogę do samolotu. Odwróciłam się, machając w ich stronę.
Lot nie trwał długo. Było to zaletą. Im bliżej byłam Londynu tym bardziej nie mogłam się doczekać. W końcu odezwał się pilot:
Proszę zapiąć pasy. Lądujemy w Londynie.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wylądowaliśmy. Szybko opuściłam samolot, odebrałam moje bagaże i udałam się w kierunku postoju taksówek.
- Dzień Dobry - powiedziałam, ale kierowca tylko na mnie spojrzał. - Co ja powiedziałam? Julia obudź się to nie Polska - pomyślałam.
- Good Morning - ponownie zwróciłam się do kierowcy. Ten uśmiechnął się do mnie. Domyślił się pewnie, że nie jestem stąd. Od tej pory wiedziałam jedno : zawsze mów po angielsku. Wsiadłam do taxi i podałam dane mojego mieszkania. Kierowca po raz kolejny na mnie spojrzał. Teraz mówiłam w jego języku więc nie wiem o co mu chodziło. Postanowiłam nie zaprzątać sobie tym głowy. Mój nowy domek znajdował się 20 minut od lotniska. Blisko do centrum, do wszystkiego. Ucieszyło mnie to.
- Dziękuję - powiedziałam kierowcy. Odwróciłam się i zobaczyłam, że mieszkam w wielkim domu. Wyglądał jak willa.
- Dziwne - pomyślałam - Może tata pomylił adresy? - okazało się, że nie pomyłka. Klucze, które mi dał pasowały do zamka w drzwiach. Weszłam i oniemiałam z zachwytu. Moim oczom ukazało się pięknie i bogato wyposażone mieszkanie. Rozejrzałam się po nim. Znalazłam salon, kuchnię, 2 łazienki, kilka pokoi i moją sypialnię. Otworzyłam drzwi i weszłam. Moje walizki razem ze mną. Rozpakowałam się. Miałam teraz wielki pokój z wielką szafą, która pomimo moich ubrań przywiezionych z domu nadal wyglądała na pustą. Postanowiłam położyć się na łóżku. Było bardzo wygodne. Zamknęłam oczy, myślałam o dzisiejszym dniu, o tym domu i ogólnie o wszystkim. Stwierdziłam też, że za dużo myślę. W głowie zastanawiałam się co jutro będę robić. Same pozytywy mi się nasuwały. Zasnęłam, zmęczona lotem, rozpakowywaniem się, myśleniem i podróżą, ale szczęśliwa.
Drugi rozdział poszedł mi już lepiej :)
JEŚLI CZYTASZ, ZOSTAW KOMENTARZ =D